Gdy wracałyśmy dziś do domu, znalazłyśmy ... kasztany. Częściowo jeszcze w skorupkach, są piękne i od dzieciństwa lubię je zbierac. Na szczęście mania zbierania ogarnęła także córkę. Biegamy w pobliżu okolicznych kasztanowców i cieszymy się bardzo ze zdobyczy. Potem podziwiamy kasztanowe kształty i różne wybarwienia. Tak niewiele czasem trzeba, aby się uśmiechac i radowac. Ale faktem jest, że "w górach już jesień" jak śpiewała Łucja Prus.
miło Cię poznać Dorota :) cieszę się że jesteś optymistką, ja częściej więcej niż mniej wpadam w melancholię i ogarnia mnie zniechęcenie, i wtedy potrzebuje po prostu kopa:)) pozdrawiam.iw
OdpowiedzUsuńKasztany :)) przypominają dzieciństwo i ludziki które z nich powstały
OdpowiedzUsuńUwielbiam kasztany. Lubię je mieć, chociaż kilka w torebce - tak na szczęście :)
OdpowiedzUsuń