Opowieść miejska
codziennie człowiek porusza się po znanych ścieżkach i drogach, ale czasem życie zmusza nas do zejścia inną trasą. Mnie tak wydarzyło się wczoraj. Jechałam autobusem w moim mieście i doznałam szoku. Szok wywołany był zachowaniem trójki "nastoletnich wyrostków", również pasażerów tego autobusu. Byli bardzo hałaśliwi, wulgarni w zachowaniu i słownictwie. Do atrakcyjnych zajęć tychże chłopaków należało również plucie przez otwarte okna, zaczepianie osób stojących na przystankach np.: " pani da to jabłko", "a może pani się ze mną umówi".
Jeden z nich zorientował się, że kierowca ich obserwuje i powiedział o tym kolegom. Odpowiedzi cytować nie będę... stek wulgaryzmów. W trakcie rozmowy zaczęli coś obliczać i... dramat w prostych rachunkach w zakresie do 10 lub 200 każdemu z nich wynik wyszedł inny.
Przyznaję, że podziwiałam siłę spokoju pana kierowcy oraz zastanawiałam się co będzie dalej z taką młodzieżą. Po dłuższym zastanowieniu ogarnęło mnie przerażenie. Nasunęła mi się refleksja z Jana Kochanowskiego "takie będą rzeczpospolite, jakie młodzieży chowanie"... oby nie!!!